Dziś na poważnie zaczyna się bitwa nad Bzurą, była największa bitwa z Niemcami aż do 1941 roku.
Tego dnia Naczelne Dowództwo Lotnictwa wydało zarządzenia odnośnie reorganizacji jednostek bojowych lotnictwa, w tym także bombowego.
Tego dnia dokonano poważnego przegrupowania w dywizjonach Łosi. Niestety duża część rozkazów była oparta na kłamliwych raportach i informacjach, co sprawiło później, że część z rozkazów była bez sensu lub niewykonalna.
Dywizjon „Sęp” otrzymał nowy numer 210, zamiast starego X:
Dodatkowo dywizjon ten miał zostać wzmocniony 9 Łosiami z Małaszewicz (wczoraj pisałem, jak marnie były one wyposażone, nie nadawały się do walki kompletnie!).
Rankiem do Gnojna dotarł rzut kołowy X Dywizjonu, który wyruszył z Ułęża dwa dni wcześniej. Około godziny 11.00. X Dywizjon wykonał rozpoznanie (połączone z bombardowaniem) nakazane poprzedniego dnia. Wykryto kolumny zmotoryzowane na drogach (Radynwo – Jaworów) oraz (Rzeszów- Przeworsk).
Po południu dowódca X Dywizjonu (obecnie 210) zbombardować jedną z rozpoznanych przed południem kolumn, na drodze (Radymno– Jaworów). Okazało się, że kolumna była polska! Na szczęście nie zbombardowano celu.
Inny Łoś po przymusowym lądowaniu na Okęciu 2 września powrócił do swej jednostki. Lotnicy z 12. Eskadry mieli jednak zbombardować drugą z wykrytych przez poranne rozpoznanie kolumn, na drodze Rzeszów -Przeworsk. W drodze powrotnej po wykonaniu zadania (trafiono w sam środek kolumny, zadając wrogowi poważne straty), na skutek złych warunków atmosferycznych i zapadającego zmroku, samolot zagubił się. Wobec niemożliwości lądowania po ciemku w przygodnym terenie Gumkowski dał załodze rozkaz opuszczenia Łosia ze spadochronami. Nikt nie zginął.
Bilans dnia wyraził się więc kiepsko: cztery samo-lotozadania, z których jedno skierowane było przeciw własnym wojskom, oraz stratą jednego bombowca.
Dywizjon „Jastrząb” otrzymał nowy numer 215, zamiast starego XV:
XV Dywizjon nie działał. Rzut kołowy dołączył w ciągu dnia do rzutu powietrznego i po raz pierwszy od 4 września dyon znalazł się mniej więcej w komplecie na jednym miejscu. Cwynar poleciał po południu do Brześcia, próbując bez skutku odnaleźć dowództwo brygady. Po odejściu dowództwa z Warszawy łączność, trudna do utrzymania już w poprzednich dniach, praktycznie przestała istnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz