Pomimo niejednoznacznego rozkazu Naczelnego Wodza oddziały Wojska Polskiego, atakowane przez przeważające liczebnie wojska Armii Czerwonej, nawiązywały walki. Do historii przeszła bohaterska obrona Grodna, gdzie resztki polskich oddziałów, wspierane przez harcerzy stawiły dwudniowy opór czołgom sowieckim, jak również obrona Lwowa od 12 do 22 września – przeciw Niemcom, od 18 września równocześnie przeciw Sowietom.
Nadal broniła się Warszawa, Modlin i Hel. Nadal resztki armii Poznań i Pomorze przebijały się przez kleszcze wroga. Armie Kraków i Lublin szukały wyłomu w rejonie Tomaszowa Lubelskiego.
Zdołano ewakuować do Rumunii 30 000 żołnierzy, na Węgry 40 000 (w tym m.in. brygadę zmotoryzowaną, batalion saperów kolejowych, oraz batalion policyjny "Golędzinów").
Dywizjon „Sęp”
Tego dnia wszystkie osiem maszyn było już w Rumunii. Rzut kołowy opuścił Polską granicę w nocy z 18 na 19 września koło Kołomyi. Nie całemu personelowi się udało, część trafiła do niewoli.
Dywizjon „Jastrząb”
Dziesięć samolotów na stanie. Wczesnym rankiem na lotnisko XV Dywizjonu przybył szef mechaników 16. Eskadry, st. majster Wacław Oyrzanowski, z pisemnym rozkazem gen. Ujejskiego nakazującym przerzut samolotów do Rumunii.
Około 8:00 5 dziewięć Łosi rozpoczęło start do Czerniowiec na resztkach benzyny. Po 8:30 maszyny osiągnęły granice rumuńską. Łosie były przeładowane ponad normę. Na pokładach oprócz załóg znajdowali się także mechanicy, w samolotach było nawet po 6 osób!
Ppor. Bernas:
„Rozkaz nie wywołał dyskusji. Było to logiczne i nieubłagane zakończenie całej tej nieszczęśliwej dla nas wojny. Przeczuwaliśmy to od chwili wkroczenia bolszewików w granice Polski. Cóż miało tu do roboty lotnictwo ze swym cennym sprzętem, ale bez bazy, bez zaopatrzenia, bez amunicji. Wszystko zostało na terenach zajętych przez Niemców.
Uczepiliśmy się nadziei, którą wyczytaliśmy w rozkazie: 'w celu reorganizacji'. Może nie jest tak źle. Może będziemy dalej walczyć, przecież przelatujemy granicę państwa sprzymierzonego, które zobowiązane jest udzielić nam pomocy. Przecież w Rumunii powinny już być obiecane angielskie i francuskie maszyny, po odbiór których już na parę tygodni przed wojną wyjechali nasi specjaliści. Trzeba mieć przecież do kogoś zaufanie na tym świecie, na czymś się oprzeć.
W maszynie oprócz mnie jeszcze pięciu ludzi, jak we wszystkich pozostałych. Nie chcieliśmy pozostawić mechaników na łaskę losu. Chmury — niskie, poniżej 100 m, a miejscami czepiają się wierzchołków łagodnych wzniesień. Jest tor. Z prawej i lewej ciągną kluczami Karasie, R-y, RWD-13, RWD-8. Wszystko to sprawia wrażenie ucieczki zwierzyny z płonącego lasu.
Polską miejscowość Śniatyń przelatuję na 200 metrach. Przy pomalowanym na biało-czerwono szlabanie kolejowym długi sznur samochodów wojskowych obładowanych wojskiem, bagażami, kobietami i dziećmi.”
Tak odleciała z Polski ostatnia zwarta polska powietrzna jednostka bojowa…
Dywizjon ćwiczebny
Rozkazy ewakuacji nie dotarły prawdopodobnie do wszystkich Łosi bazy Małaszewicze, których około dziesięciu pozostawało jeszcze tego dnia rano na lotniskach zapasowych w rejonie Pińska i w Małopolsce Wschodniej; prawdopodobnie tylko sześć z nich przedostało się do Rumunii.
Około 20 Łosi znajdujących się w Czerniowcach Rumuni zatankowali wieczorem niewielką ilością paliwa, w ramach przygotowań do przelotu na lotnisko Jassy
Dowództwo Brygady Bombowej z płk. Hellerem na czele po krótkim nocnym wypoczynku w Kossowie wyruszyło o godzinie 8.00 drogą na Kuty w kierunku granicy rumuńskiej, którą przekroczyło o godzinie 13.00.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz