Witam serdecznie na koncie najlepszego samolotu bojowego września 1939.

czwartek, 16 września 2010

16 Września

Tego dnia XIX Korpus Pancerny zamknął w rejonie Chełma pierścień okrążenia wokół sił polskich, łącząc się z nacierającymi od południa jednostkami niemieckiego XXII Korpusu Pancernego 14 Armii.
Dowództwo niemieckie zrealizowało tym samym plan okrążenia sił polskich znajdujących się pomiędzy Wisłą i Bugiem podwójnym frontem okrążenia, jednocześnie jednostki niemieckie znajdujące się pod Lwowem miały uniemożliwić wycofywanie się sił polskich, którym udało by się przebić poza front okrążenia z zadaniem zorganizowania planowanej obrony (tzw. przedmościa rumuńskiego) w oparciu o sojuszniczą Rumunię i dostawy broni za pośrednictwem jej terytorium. Próby przebicia się armii Kraków i Lublin nie powiodły się.


Dywizjon „Sęp”

Posiadał tego dnia około sześciu sprawnych Łosi.
Samoloty X Dywizjonu przeleciały rano z Wielic­ka na rozpoznane poprzedniego dnia lotnisko Gwoź-dziec Stary koło Horodecki, a rzut kołowy przesunął się z Łucka do Krzemieńca. Dyon bez benzyny, bez bomb i bez rzutu kołowego nie wykonał lotów bojowych.



Dywizjon „Jastrząb”


Zdolnych Łosi do działań pozostało tylko dziesięć.
Wczesnym rankiem sześć Łosi 16. Eskadry z dodat­kowymi zbiornikami paliwa i dodatkowymi członkami załogi (załogi pięcioosobowe) wystartowało dwoma kluczami na bombardowanie broni pancernej nieprzy­jaciela pod Włodawą i przelot do Buczacza.

Relacja Wacława Oyrzanowskiego:
„Obce maszyny odlatują. Resztki 210 też. Poury­wane mostki. Z 211 eskadry pozostał tylko 1 Łoś. Obrabiają Kołodziej. Dorniery ciągle nad głowami. Bombardują Kowel i Holoby. [... ] Start. Cwynar się denerwuje, start diabelnie długi. W ogniu zawraca, nalatuje na stanowi­ska artylerii. Przykorski w powietrzu spokojny, jako obserwatora będę go cenił. Denerwuje się na pilota, ten nalatuje źle. Jestem spokojny, staram się przydać, obser­wuję powietrze. Strzelec górny podporucznik nie mo­że sobie dać rady z karabinem. Mgła, pożary.
Brody. Lądujemy w Buczaczu. Lotnisko pod psem. Maskowanie. Mechanicy się rozchodzą".

Relacja ppor. Bernasa:
„Przed południem wystartowaliśmy z lotniska Wie­lick, żeby już do niego nie powrócić. Zabraliśmy bom­by. Od Brześcia idzie na Kowel duża kolumna pancer­na, co stwierdziło nasze wczorajsze rozpoznanie na PWS'ach. Lecimy przy pięknej pogodzie. W Brześciu ostrzeliwuje nas własna artyleria małokalibrowa. W Ma­łaszewiczach na lotnisku widzimy dużo dziur po bombach. Przed hangarami parę maszyn i nic więcej. Leci­my na południe, w kierunku Włodawy. Dolatując do Włodawy, dostajemy się w silny ogień naszej artylerii przeciwlotniczej. Dla nas nie ma celów do bombardo­wania. Lecimy dalej. Kolumnę pancerną łapiemy na wejściu do lasu, na zakręcie szosy. Upatrzyłem sobie większe zgrupowanie. Rzucam i robię momentalnie skręt, obserwując efekt. Znowu nalot, znowu rzucam — tak dziewięć razy. Przez protekcję u mechaników otrzyma­łem dzisiaj 9 bomb, tj. więcej niż pozostali. Efekty są, jak świadczy o tym zacieranie rąk przez dolnego strzel­ca. O tym bombardowaniu mówiło później włoskie ra­dio: Polacy latają nad kolumnami niemieckimi jak na poligonie. Robią przepisowe naloty, nie zważając na sil­ny ogień nieprzyjaciela, tak jakby to wcale nie była wojna, lecz ćwiczenia.
Po bombardowaniu polecielis'my na nowe lotnisko pod Buczaczem. Jest malutkie i bardzo trudne, ale wszy­stkie Łosie usiadły wspaniale. Okolica podobno niespo­kojna, grasują uzbrojone bandy Ukraińców. Ubiegłej nocy spalili prywatny samolot turystyczny stojący na naszym lotnisku. Czekamy dalszych rozkazów. Jesteś-my tutaj zupełnie bez zaopatrzenia. Zapewne przerzu­cą nas w inne miejsce".


Trzy Karasie z innej eskadry poleciały na wyprawę w rejon Hrubieszowa późnym rankiem. Trzy po­zostałe Łosie 17. Eskadry udały się wprost do Bucza-cza.
Łoś, który otrzymał postrzał w ramę silni­ka 5 września podczas swego drugiego lotu operacyj­nego i nie wykonał odtąd żadnych zadań, uległ rozbiciu, lądując na małym i bardzo nieodpowiednim lotnisku pod Buczaczem.. Rzut kołowy XV Dywizjonu, dysponujący tylko 17 sprawnymi samochodami, wyruszył również do Buczacza. Około 300 żołnierzy dyonu, których nie zdoła­no zabrać transportem otrzymało rozkaz maszerowania pieszo. Cwynar wysłał po nich pierwszych sześć roz­ładowanych w Buczaczu ciężarówek i zamierzał wy­stać następne, ale dalsze wypadki na to nie pozwoliły — zarówno samochody, jak i maszerujący zostali po­wstrzymani przez Armię Czerwoną...
O godzinie 6.00 do Dobrej Woli pod Pińskiem przybyli z Żabczyc trzej piloci Eskadry Ćwiczebnej Bombowej, którzy mieli odprowadzić samoloty 222. (221.?) Eskadry do XV Dywizjonu: ppor. ppor. Leszek Kamiński, Michał Sobański i Lucjan Brzostowski. Po zameldowaniu się u dowódcy grupy ppor. obs. Kolanowskiego oraz omówieniu taktyki lotu nastąpił start. W trudnych warunkach, przy silnej mgle, Łosie dole­ciały do Łucka, a stąd do Użyńca i wylądowały na lot­nisku zajmowanym przez 24. Eskadrę Karasi. Na miej­scu lotnicy dowiedzieli się, że mają się udać na połud­nie od Horodenki, gdzie znajduje się X Dyon i zamel­dować się u ppłk. Werakso. Z powodu braku paliwa Kolanowski zadecydował, że Łosie chwilowo pozosta­ną w Użyńcu, a piloci odlecą innym samolotem (Fok-kerem?) do Żabczyc po następne trzy bombowce. O go­dzinie 7.30, przed opuszczeniem Użyńca, otrzymali oni od ppor. Kolanowskiego polecenie, aby przy następ­nym locie transportowym polecieli wprost do Horo­denki. Wkrótce potem na lotnisko w Użyńcu dotarł kpt. inż. Wiórkiewicz z ITL z ekipą specjalistów z PZL. Usunęli oni w Łosiach usterki, maszyny uzbroili, a ła­downiki załadowali amunicją przeciwpancerną i zapa­lającą. Sam Kolanowski wyjechał samochodem do Dub-na w celu zdobycia paliwa do swych maszyn. Łosie od­dal pod tymczasową opiekę 24. Eskadrze.
Dowództwo Brygady Bombowej opuściło Białą oko­ło godziny 5.00 i przez Trembowlę - Czortków przy­było pod wieczór do Zaleszczyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz