Tego dnia XIX Korpus Pancerny zamknął w rejonie Chełma pierścień okrążenia wokół sił polskich, łącząc się z nacierającymi od południa jednostkami niemieckiego XXII Korpusu Pancernego 14 Armii.
Dowództwo niemieckie zrealizowało tym samym plan okrążenia sił polskich znajdujących się pomiędzy Wisłą i Bugiem podwójnym frontem okrążenia, jednocześnie jednostki niemieckie znajdujące się pod Lwowem miały uniemożliwić wycofywanie się sił polskich, którym udało by się przebić poza front okrążenia z zadaniem zorganizowania planowanej obrony (tzw. przedmościa rumuńskiego) w oparciu o sojuszniczą Rumunię i dostawy broni za pośrednictwem jej terytorium. Próby przebicia się armii Kraków i Lublin nie powiodły się.
Dywizjon „Sęp”
Posiadał tego dnia około sześciu sprawnych Łosi.
Samoloty X Dywizjonu przeleciały rano z Wielicka na rozpoznane poprzedniego dnia lotnisko Gwoź-dziec Stary koło Horodecki, a rzut kołowy przesunął się z Łucka do Krzemieńca. Dyon bez benzyny, bez bomb i bez rzutu kołowego nie wykonał lotów bojowych.
Dywizjon „Jastrząb”
Zdolnych Łosi do działań pozostało tylko dziesięć.
Wczesnym rankiem sześć Łosi 16. Eskadry z dodatkowymi zbiornikami paliwa i dodatkowymi członkami załogi (załogi pięcioosobowe) wystartowało dwoma kluczami na bombardowanie broni pancernej nieprzyjaciela pod Włodawą i przelot do Buczacza.
Relacja Wacława Oyrzanowskiego:
„Obce maszyny odlatują. Resztki 210 też. Pourywane mostki. Z 211 eskadry pozostał tylko 1 Łoś. Obrabiają Kołodziej. Dorniery ciągle nad głowami. Bombardują Kowel i Holoby. [... ] Start. Cwynar się denerwuje, start diabelnie długi. W ogniu zawraca, nalatuje na stanowiska artylerii. Przykorski w powietrzu spokojny, jako obserwatora będę go cenił. Denerwuje się na pilota, ten nalatuje źle. Jestem spokojny, staram się przydać, obserwuję powietrze. Strzelec górny podporucznik nie może sobie dać rady z karabinem. Mgła, pożary.
Brody. Lądujemy w Buczaczu. Lotnisko pod psem. Maskowanie. Mechanicy się rozchodzą".
Relacja ppor. Bernasa:
„Przed południem wystartowaliśmy z lotniska Wielick, żeby już do niego nie powrócić. Zabraliśmy bomby. Od Brześcia idzie na Kowel duża kolumna pancerna, co stwierdziło nasze wczorajsze rozpoznanie na PWS'ach. Lecimy przy pięknej pogodzie. W Brześciu ostrzeliwuje nas własna artyleria małokalibrowa. W Małaszewiczach na lotnisku widzimy dużo dziur po bombach. Przed hangarami parę maszyn i nic więcej. Lecimy na południe, w kierunku Włodawy. Dolatując do Włodawy, dostajemy się w silny ogień naszej artylerii przeciwlotniczej. Dla nas nie ma celów do bombardowania. Lecimy dalej. Kolumnę pancerną łapiemy na wejściu do lasu, na zakręcie szosy. Upatrzyłem sobie większe zgrupowanie. Rzucam i robię momentalnie skręt, obserwując efekt. Znowu nalot, znowu rzucam — tak dziewięć razy. Przez protekcję u mechaników otrzymałem dzisiaj 9 bomb, tj. więcej niż pozostali. Efekty są, jak świadczy o tym zacieranie rąk przez dolnego strzelca. O tym bombardowaniu mówiło później włoskie radio: Polacy latają nad kolumnami niemieckimi jak na poligonie. Robią przepisowe naloty, nie zważając na silny ogień nieprzyjaciela, tak jakby to wcale nie była wojna, lecz ćwiczenia.
Po bombardowaniu polecielis'my na nowe lotnisko pod Buczaczem. Jest malutkie i bardzo trudne, ale wszystkie Łosie usiadły wspaniale. Okolica podobno niespokojna, grasują uzbrojone bandy Ukraińców. Ubiegłej nocy spalili prywatny samolot turystyczny stojący na naszym lotnisku. Czekamy dalszych rozkazów. Jesteś-my tutaj zupełnie bez zaopatrzenia. Zapewne przerzucą nas w inne miejsce".
Trzy Karasie z innej eskadry poleciały na wyprawę w rejon Hrubieszowa późnym rankiem. Trzy pozostałe Łosie 17. Eskadry udały się wprost do Bucza-cza.
Łoś, który otrzymał postrzał w ramę silnika 5 września podczas swego drugiego lotu operacyjnego i nie wykonał odtąd żadnych zadań, uległ rozbiciu, lądując na małym i bardzo nieodpowiednim lotnisku pod Buczaczem.. Rzut kołowy XV Dywizjonu, dysponujący tylko 17 sprawnymi samochodami, wyruszył również do Buczacza. Około 300 żołnierzy dyonu, których nie zdołano zabrać transportem otrzymało rozkaz maszerowania pieszo. Cwynar wysłał po nich pierwszych sześć rozładowanych w Buczaczu ciężarówek i zamierzał wystać następne, ale dalsze wypadki na to nie pozwoliły — zarówno samochody, jak i maszerujący zostali powstrzymani przez Armię Czerwoną...
O godzinie 6.00 do Dobrej Woli pod Pińskiem przybyli z Żabczyc trzej piloci Eskadry Ćwiczebnej Bombowej, którzy mieli odprowadzić samoloty 222. (221.?) Eskadry do XV Dywizjonu: ppor. ppor. Leszek Kamiński, Michał Sobański i Lucjan Brzostowski. Po zameldowaniu się u dowódcy grupy ppor. obs. Kolanowskiego oraz omówieniu taktyki lotu nastąpił start. W trudnych warunkach, przy silnej mgle, Łosie doleciały do Łucka, a stąd do Użyńca i wylądowały na lotnisku zajmowanym przez 24. Eskadrę Karasi. Na miejscu lotnicy dowiedzieli się, że mają się udać na południe od Horodenki, gdzie znajduje się X Dyon i zameldować się u ppłk. Werakso. Z powodu braku paliwa Kolanowski zadecydował, że Łosie chwilowo pozostaną w Użyńcu, a piloci odlecą innym samolotem (Fok-kerem?) do Żabczyc po następne trzy bombowce. O godzinie 7.30, przed opuszczeniem Użyńca, otrzymali oni od ppor. Kolanowskiego polecenie, aby przy następnym locie transportowym polecieli wprost do Horodenki. Wkrótce potem na lotnisko w Użyńcu dotarł kpt. inż. Wiórkiewicz z ITL z ekipą specjalistów z PZL. Usunęli oni w Łosiach usterki, maszyny uzbroili, a ładowniki załadowali amunicją przeciwpancerną i zapalającą. Sam Kolanowski wyjechał samochodem do Dub-na w celu zdobycia paliwa do swych maszyn. Łosie oddal pod tymczasową opiekę 24. Eskadrze.
Dowództwo Brygady Bombowej opuściło Białą około godziny 5.00 i przez Trembowlę - Czortków przybyło pod wieczór do Zaleszczyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz